- Magda
- 0 komentarzy
Dlaczego Tromsø?
Sama Norwegia była jednym z dwóch krajów europejskich, w którym jeszcze nigdy nie byliśmy, a zawsze chcieliśmy zobaczyć. Fiordy, skandynawski klimat, flora i fauna, to coś, co od zawsze mnie interesowało. Odkąd pojawiły się dzieci, wraz z nimi urosło marzenie o podróżowaniu kamperem i właśnie Norwegia wydawała nam się idealnym celem. Nie sądziłam, że tak szybko odwiedzimy Norwegię i to w zupełnie innej niż sobie wyobrażałam, zimowej odsłonie. Kiedy bratowa opowiedziała nam o pomyśle podróży na koło podbiegunowe: śnieg, renifery, kulig, zorza, sauna z widokiem na góry… od razu spodobał nam się ten pomysł!
Nasz 4-dniowy wyjazd zaplanowaliśmy na początek listopada. Ten czas wydawał nam się optymalny pod kątem długości dnia (od ok. 27 listopada do 15 stycznia w Tromso jest noc polarna), datą otwarcia wielu zimowych atrakcji i możliwością zastania śniegu.
Loty
Loty do Tromsø z Gdańska potrafią być naprawdę bardzo tanie.
Nam udało się zarezerwować bilety w Wizzair za niecałe 100 zł w jedną stronę (992 zł/ 4 os./ 2 strony), i to przy szerokim wyborze terminów. Rezerwację robiliśmy około dwóch miesięcy przed wylotem. Był to też nasz pierwszy lot odkąd młodszy synek skończył 2 lata. W praktyce zmieniło to tylko tyle, że miał już własne miejsce – a co ciekawe, w tym przypadku lot wyszedł taniej, bo dla niemowląt obowiązuje stała opłata ok. 120 zł. Podróżowaliśmy wyłącznie z bagażem podręcznym, a po raz pierwszy zdecydowaliśmy się zabrać własne foteliki samochodowe. Nadaliśmy je w ramach biletu dziecięcego (na każde dziecko do ok. 12. roku życia* można wziąć jeden dodatkowy przedmiot: wózek, fotelik samochodowy lub łóżeczko turystyczne – zawsze warto sprawdzić zasady na stronie przewoźnika). Dobrze jest zadbać o solidne zabezpieczenie takich rzeczy przed nadaniem. My wykorzystaliśmy wolną przestrzeń w pokrowcach, wkładając tam m.in. pieluszki oraz zapasowe kombinezony dzieci – zajmują sporo miejsca, a jednocześnie świetnie amortyzowały foteliki.
Transport
Auto zarezerwowaliśmy około 2 tygodnie przed wylotem za pośrednictwem strony discovercars.com, z pełnym ubezpieczeniem i bez limitu kilometrów. Gdybyśmy zrobili to wcześniej, pewnie znaleźlibyśmy lepszą cenę – warto więc nie zwlekać. Dodatkowo dostaliśmy wskazówkę od naszego gospodarza, że warto postawić na auto z napędem 4×4. Warto też wspomnieć, że w tych rejonach zimą jest możliwość stosowania opon z kolcami. Wydają one charakterystyczne dźwięki podczas jazdy, ale zwiększają też przyczepność na oblodzonych powierzchniach. Auto odebraliśmy bezpośrednio na lotnisku. Ze względu na wysokie koszty wynajmu fotelików oraz nasze wcześniejsze doświadczenia z ich średnią jakością, po raz pierwszy zdecydowaliśmy się zabrać foteliki z Polski. Choć trochę stresowaliśmy się logistyką ich przewożenia, wszystko przebiegło bez problemów. Tym razem zrezygnowaliśmy z wózka – spodziewaliśmy się dużej ilości śniegu – ale tradycyjnie zabraliśmy dwa nosidła, które sprawdziły się idealnie.
W Norwegii obowiązują automatyczne opłaty drogowe. System nalicza je sam, a rozliczenie przychodzi po oddaniu auta. My otrzymaliśmy rachunek około tydzień po powrocie.
Wynajem auta 4×4 na 4 dni – 1247 zł
Koszt paliwa: 463 zł
Opłaty drogowe: (naliczane automatycznie i rozliczane z wypożyczalnią): 100 zł
Koszt przepłynięcia promem (naliczany automatycznie i rozliczany z wypożyczalnią) – 2 x 30 zł
Nocleg
Tym razem szukaliśmy miejsca, które pomieści dwie rodziny. Jak się okazało spokojnie zmieściłaby się jeszcze jedna rodzinka. Zależało nam przede wszystkim na lokalizacji poza miastem, żeby zwiększyć szanse na zobaczenie zorzy oraz być bliżej gór, gdzie łatwiej trafić na prawdziwą zimę. W praktyce nasz dom znajdował się bardziej na wschód, a większość atrakcji odwiedzaliśmy na wybrzeżu, na zachodzie. Oznaczało to dodatkową godzinę jazdy do każdego miejsca, ale miało też swoje plusy: nocleg był dzięki temu w dużo lepszej cenie, a wieczorne przejazdy dawały nam świetną okazję do „polowania” na zorzę. Cała trasa prowadziła przez przepiękne, malownicze okolice – naprawdę widok jak z pocztówki. Osobiście nie zamieniłabym tej lokalizacji na inną. W wynajmowanym przez nas domu mieliśmy do dyspozycji saunę – to był ogromny atut zwłaszcza po całym dniu aktywności.
Koszt wynajmu domu na 4 noce: 3400 zł (czyli 1700 zł na rodzinę).
Jedzenie
Jak zwykle postawiliśmy częściowo na samodzielne gotowanie. Z Polski zabraliśmy kilka podstawowych rzeczy – słodycze, kabanosy i drobne przekąski. Pierwszego dnia zrobiliśmy większe zakupy w lokalnym markecie: warzywa, owoce, passaty, pieczywo, olej oraz oczywiście łososia, który w Norwegii jest nie tylko przepyszny, ale też całkiem przystępny cenowo.
Koszt zakupów wyniósł – 303 zł
Jedzenie w restauracji w Senji – 280 zł
Atrakcje
Główną zaplanowaną przez nas atrakcją były oczywiście „reniferki”, czyli wizyta w Tromsø Arctic Reindeer. Do wyboru są dwie wycieczki, dzienna i nocna, podczas której jest możliwość podziwiania zorzy polarnej. My wybraliśmy wycieczkę dzienną. Trwała 4h i w jej skład wchodziło: odebranie uczestników z Tromso (można wybrać spośród dwóch lokalizacji), karmienie reniferów, przejażdżka saniami z zaprzęgiem reniferów (tylko, jeśli leży śnieg), ciepłe napoje i przekąski, tradycyjny obiad z mięsem renifera (do wyboru również opcja vege), spotkanie z rdzennymi mieszkańcami Saamami, zapoznanie się z ich historią i kulturą, powrót do Tromso.
osoba dorosła – 1890,00 NOK (ok. 679 zł)
dziecko w wieku 3-12 lat – 945 NOK (ok. 339 zł)
dzieci do 3 lat – za darmo
Kolejną płatną atrakcją z której korzystaliśmy było muzeum polarne i akwarium, w którym można obserwować foki. Więcej o naszych wrażeniach z tych miejsc opowiem w kolejnym poście z 4-dniowym planem zwiedzania 🙂
Bilety kupiliśmy na miejscu i zapłaciliśmy:
osoba dorosła – 395 NOK (ok. 142 zł)
dziecko w wieku 3-15 lat – 260 NOK (ok. 93 zł)
dzieci do 3 lat – za darmo
Co warto ze sobą zabrać?
Nasze przygotowania krążyły głównie wokół znalezienia odpowiednich ubrań na ten wyjazd. To co idealnie się sprawdziło i moim zdaniem jest podstawą, to bielizna termoaktywna. Dzieciom kupiliśmy komplety merino dostępne teraz w Kappahl. Porządne kurtki przeciwdeszczowe, które są odpowiednie na niskie temperatury i śniegowce. Super sprawdziły nam się takie z gumową dolną częścią buta z Decathlon’a. Poza tym mieliśmy ze sobą plastry rozgrzewające dostępne również w Decathlonie, które świetnie sprawdziły nam się podczas podróży na Islandię, ale tym razem za względu na plusowe temperatury nie mieliśmy okazji ich wykorzystać.
Jeśli planujecie polować na zorze warto rozważyć również wzięcie termosu oraz statywu do aparatu bądź telefonu. To co z całego serca polecam jako fotograf, to zapoznanie się ze swoim sprzętem po to, aby zrobić jak najpiękniejsze zdjęcia nocnego nieba. Uwierzcie mi, że nawet telefonem można zrobić dobre zdjęcia, warto tylko nie dać się zaskoczyć, kiedy już zorza pojawi się na niebie. Przydatna będzie również aplikacja „Aurora” która pokaże Wam prawdopodobieństwo zobaczenia zorzy i zaalarmuje, jeśli w Waszej lokalizacji będą dobre warunki.
Podsumowanie kosztów
Loty – 992 zł
*Parking pod lotniskiem w Gdansku– 80 zł
Nocleg – 1700 zł
Wynajem auta – 1247 zł
Paliwo – 463 zł
Opłaty drogowe – 100 zł
Przepłynięcie promem – 30 zł x2 / auto
Parking w Tromso – 20 zł
Zakupy w sklepach w Norwegii – 303 zł
*zakupy przed wyjazdem w Polsce – 384 zł
Posiłek w restauracji – 280 zł
Atrakcje – renifery (w cenę wchodził posiłek ) 1790 zł
Polaria (akwarium i muzeum) – 377 zł (dzieci do 3 r.ż. wchodzą za darmo)
Ubezpieczenie AXA – 275 zł
Wszystko razem od wyjścia z domu do powrotu – 8071 zł
Już teraz zapraszam do kolejnego wpisu, w którym opowiem o naszych wrażeniach z poszczególnych miejsc i podzielę się idealnym planem zwiedzania Tromso z dziećmi 🙂
Do usłyszenia!