Naturalna sesja noworodkowa w domu. Witaj Oleńka!

Jestem mamą i wiem, jak można czuć się po porodzie. Sama mam dwa za sobą. Sesja noworodkowa w domu wcale nie była pierwszą rzeczą, o której pomyślałam. To czas, kiedy możemy mieć ochotę zamknąć się w czterech ścianach i poznawać nowego członka rodziny. Wąchać noworodkowy zapach i mieć go tylko dla siebie. Możemy też mieć ochotę jak najszybciej pokazać nasz skarb całemu światu. Nowa rola rodziców u jednych sprawi, że pojawią się w nich nieodkryte wcześniej pokłady energii i chęci do działania. U drugich będzie zderzeniem z nieznaną wcześniej i przytłaczającą rzeczywistości. Ile rodziców, dzieci i porodów – tyle historii.

Jednego jestem pewna – nie znam rodziców, którzy żałowaliby, że te chwile zostały zachowane w kadrach. Bez względu na to jak wymagający był poród, jak trudny był połóg. Ile godzin dziennie było płaczu maleństwa. Ile wylanych z bezradności łez, a ile było nocnych pobudek przez pierwsze miesiące życia maluszka. Bez względu na to wszystko, jedno jest pewne. Ten czas przemija i już nie wróci. Pozostają tylko, (albo „aż”?)  wspomnienia.  

U progu wita mnie uśmiechnięta od ucha do ucha Aneta. Nic nie wskazuje na to, że zaledwie miesiąc temu rodziła. W powietrzu czuć noworodkową atmosferę, endorfiny i zakochanie. Jest i mała, niebieskooka kruszynka Olcia! Z góry dobiega męski głos wołający o pomoc w doborze garderoby. Chwilę później mąż Anety jest już na dole zwarty i gotowy. Choć z Anetą znamy się już kupę czasu, z Marcinem widzimy się po raz pierwszy. Od razu czuję, że to „swój” człowiek. Chyba z wzajemnością, bo chwytając kolejne kadry wyczuwam po drugiej stronie obiektywu  swobodę i otwartość. 

Dziękuję za zaproszenie do Waszego domu. Cudownie było móc przywitać Oleńkę na tym świecie i wspólnie stworzyć taką pamiątkę. A oto efekty naszego spotkania 🙂

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz