- Magda
- 9 komentarzy
Dusza sportowca we mnie jest. Pokłady niewykorzystanej energii, którą jestem w stanie wykrzesać w kryzysowych sytuacjach.
Jest też uzależnienie od cukru w stopniu zaawansowanym. Nie wiem na jakim stopniu świadomości jesteś, ale uzależnienie od cukru to jedno z najgorszych uzależnień. Cukier szkodzi i zabija. Śmierć powolna, może nawet początkowo przyjemna.
To ciekawe bo mam bardzo cienką granicę między słowami, które odczytuje jako wsparcie i motywację, a tymi które wywołują we mnie presję. Lubię rywalizację, ale nie lubię udowadniania, że potrafię. Lubię zaskakiwać, nie lubię spełniać oczekiwań. Był czas kiedy to ja swoją postawą i wyzwaniami jakie sobie stawiam motywowałam innych do działania i zmiany. Działo się to trochę przez przypadek, przy okazji, ale zakorzeniło mnie to w moim celu jak nic innego.
„Najpierw zatroszcz się o środowisko, później ono zatroszczy się o ciebie.”
Dokładnie tak się stało. Kiedy podniósł się mój „status sportowca” pojawiły się też oczekiwania. Nie wiem czy z zewnątrz, czy z wewnątrz, ale przyszedł dzień, że to wszystko już nie było dobrą zabawą. Stało się upierdliwym obowiązkiem. Najpierw mniej świadomie, później bardziej świadomie zrezygnowałam z biegania i częstych treningów. Tak mijały miesiące w stanie pół spoczynku sportowego. Mijały do czasu, kiedy otoczenie zaczęło wysyłać sygnały. Nagle wszyscy dookoła ćwiczą, zdrowo jedzą, ktoś pyta jak z bieganiem, ktoś pyta czy mam w planie pracować nad formą na wiosnę i biegowy sezon, nawet najbliżsi, którzy mieli mnie za freaka zdrowotnego mówią mi czego nie powinnam jeść. Pojawiło się wiele sytuacji i inspiracji i zostało mi nacisnąć guzik. Nigdy nie rajcowały mnie wyzwania, zawsze sama stawiałam sobie wysoko poprzeczkę. Tym razem wiedziałam, że sama nie dam rady, za to z chęcią dam chwycić się za rękę.
Pierwsze dni wyzwania to ekscytacja. Bo idą zmiany, bo będzie coś innego. W trzecim tygodniu zaczynają się schody. 6 treningów w tygodniu daje popalić. Ciecierzyca z soczewicą to nie schabowy. Piernik przyszłej teściowej pachnie w całym domu. Z żurawiną i orzechami, to taki prawie dietetyczny. Trening po całym dniu pracy o 23:00 to bardzo fajna rzecz. Dla mnie jest sposobem na odstresowanie, ale co zrobić, żeby nie burczało w brzuchu, kiedy ostatni posiłek był 3h temu. Gdzieś w puszce ukryte są krówki, świąteczny prezent. Ewa mówiła przecież, że pierwszym krokiem jest przystosowanie otoczenia do tego co będzie się działo. Między innymi pozbycie się „zakazanych” produktów spożywczych. Ale jak ja postanowię to mnie nic nie ruszy. Z drugiej strony „Boże krówki” nie mogą tuczyć… tym bardziej nie o godzinie zerowej zjedzone w łóżku. Ustaliłam, że wydzielona porcja 3 sztuki nie wprowadzi chaosu, a pozwoli zasnąć. Boże krówki charakteryzują się tym, że kryją w sobie cytaty świętych, które trafiają w samo sedno w odpowiednim czasie. Myślę sobie, do trzech razy sztuka. Dwa podejścia wystarczyły. Odpakowałam drugą krówkę i czytam:
Lepiej jest iść słuszną drogą potykając się, niż wielkimi krokami błądzić po bezdrożach
św. Tomasz z Akwinu
Tak więc postanowione, idę dalej.
Dla lubiących liczby i statystyki, tak w przybliżeniu wyglądał pierwszy miesiąc:
1 tydzień – 6/6 treningów 34/35 zdrowych posiłków
2 tydzień – 6/6 treningów 32/35 zdrowych posiłków
3 tydzień – 5/6 treningów 28/35 zdrowych posiłków
4 tydzień – 4/6 treningów 30/35 zdrowych posiłków
Zaskakujące jest to, jak ludzkie ciało jest w stanie się zmienić nawet w ciągu 4 tygodni. Lecą centymetry z dolnych partii, wzmacnia się znacząco cała góra – klatka i ręce, uwidaczniają się mięśnie brzucha nad którymi pracowałam latami, a które gdzieś po drodze zagubiłam. Pojawia się wielki uśmiech, bo nareszcie wracam na właściwy tor! Tak, jeszcze nie wróciłam, a ciągle wracam, bo ciało chce, a głowa trochę się wymiguje. Krok po kroku, z dnia na dzień i z tygodnia na tydzień 🙂
Będę Cię w tym wspierał Kochanie <3
<3
Brawo Madzia! 🙂
Dziękuję Kasiu. Brawa dla nas. Taka grupa wsparcia jaką mamy jest niezastąpiona 😀 <3
Super wyniki! 🙂 Trzymam kciuki za kolejne dni i tygodnie! Buziaki
Zainspirowałaś mnie
Bardzo się cieszę! Powodzenia <3
Witom Cie piyknie !
Gratuluje bloga. Naprawdę bardzo inspirujący i wciągający 😉
Pozdrowienia z gór
Bardzo dziękuję Góralu! 😀 Miło to słyszeć i zapraszam na kolejne wpisy:))