Jak spotkać Papieża w Rzymie – nasza historia

To część historii z naszej podróży poślubnej. Pokochaliście ją na facebook’u, kiedy to na bieżąco opowiadaliśmy nasze perypetie.  Akcja działa się w maju 2019 r., czyli ostatni sezon wakacyjny przed pandemią. Jesteśmy wdzięczni za ten wyjątkowy czas!  A było to tak…

Wtorek. Po spontanicznym pobycie nad jeziorem Como docieramy do Rzymu. Mamy dwie godziny na spacer po mieście i znalezienie miejsca, do którego musimy dostarczyć zaświadczenie o zawartym ślubie tak, aby móc w środę uczestniczyć w audiencji generalnej. To pierwsza wizyta Zbyszka w wiecznym mieście. Moja już trzecia, ale mam wrażenie jakbym była tu po raz pierwszy. Monumentalne budowle zachwycają za każdym razem tak samo, a mnie ciężko się odnaleźć w tych urokliwych uliczkach. Zbyszek przejmuje prowadzenie i mam wrażenie, że to On dużo lepiej zna to miasto. Dzięki temu mogę całą uwagę przenieść na wsłuchiwanie się w melodyjne dialogi Włochów i podziwianie jakby przeskalowanej zabudowy Rzymu.  

Bez problemu docieramy do polskiej parafii.  Tam zastajemy jeszcze jedną parę nowożeńców i księdza. Kapłan wydaje się być w swoim żywiole, jakby jego codziennością było wydawanie przepustek na spotkanie z Papieżem. Bez zbędnych pytań daje nam kilka wskazówek dotyczących jutrzejszego dnia.
– Czy również dostaniemy taki bilecik wstępu? – wtrącam przypominając po co tu właściwie jesteśmy
– Nie, waszą przepustką jest wasz ślubny strój – odpowiada kapłan.

Pakujemy się do tramwaju, który praktycznie jest już wypełniony po brzegi ludźmi. W końcu jest środek tygodnia, ale nie spodziewaliśmy się, że o 5:00 rano będzie tak duży ruch. Nocleg na obrzeżach miasta oprócz walorów ekonomicznych jest też świetną okazją, żeby złapać szerszą perspektywę na życie w danym miejscu. Nauczyły mnie tego wyjazdy na Taize. Kiedy mieszkasz w centrum, zazwyczaj nie masz powodu, aby wyjeżdżać poza jego granice. Łapiemy wzrok i zainteresowanie kilku towarzyszy podróży, ale mimo strojów w pełnej ślubnej krasie, nie jesteśmy w centrum uwagi. Przechodzi mi przez myśl, że w tzw. sukni księżniczce, w takich okolicznościach mogłabym w ogóle nie zmieścić się do tramwaju.

Około 6:00 docieramy do centrum. Suniemy w strojach ślubnych jeszcze spokojnymi ulicami starego miasta, zbierając po drodze gratulacje od pojedynczo pojawiających się właścicieli sklepików, kawiarni, a nawet od policjanta. Nasz pierwszy cel to fontanna di Trevi. Chcemy wykorzystać okazję nieludzko wczesnej pory i nacieszyć się widokiem. Okazuje się być świetnym pomysłem, bo poza policją nie ma tam nikogo. Mamy więc chwilę dla siebie, możemy nacieszyć się widokiem i zrobić kilka ujęć.

O 8:00 wchodzimy na Plac św. Piotra, który już jest wypełniony ludźmi. Kierujemy się pod samą Bazylikę. Młode pary do 3 miesięcy po ślubie mają przywilej spotkać się z Papieżem i dostać błogosławieństwo. Frekwencja par młodych okazuje się być bardzo duża. Na nasze oko 30-40 par, wszystkie w swoich ślubnych strojach – piękny widok! Jeszcze przed wyjazdem do Włoch dostaliśmy informację, że Papież podczas audiencji podchodzi do każdej pary. Kiedy kończy się oficjalna część dla wszystkich zebranych na Placu św. Piotra, spokojnym krokiem idziemy w kierunku miejsca, gdzie zaczynają ustawiać się nowożeńcy. Spotykamy tam znajomych, o obecności których nie wiedzieliśmy i z którymi od kilku miesięcy nie mogliśmy spotkać się w Trójmieście. Wspólnie czekamy dzieląc się wrażeniami ze ślubu i audiencji. Stajemy na schodach, tak żeby widzieć wszystko z dystansu i cierpliwie czekamy na „swoją kolej”. Kiedy Ojciec Święty podchodzi, nagle w powietrzu pokazuje się mnóstwo rąk z telefonami. Każdy chce zatrzymać tę wyjątkową chwilę na dłużej i podzielić się nią z rodziną i przyszłym potomstwem. My, wiedząc, że będzie możliwość kupna zdjęć od watykańskiego fotografa, cały czas spokojnie, choć już z szybciej bijącymi sercami czekamy. Czekamy żeby po chwili dowiedzieć się, że Papież przejdzie wzdłuż ustawionych par tylko raz. Oznacza to, że tylko Ci, którzy już są ustawieni w pierwszym rzędzie, będą mieli możliwość spotkać się z Nim w 4 (6) oczy. 

Stoimy na schodach, tuż przy frontowym wejściu do Bazyliki św. Piotra. Starszy, bardzo elegancki Pan, ubrany we frak, prawdopodobnie odpowiedzialny za organizacje, powoli kieruje młode pary ku wyjściu. Widzę, że jeszcze kilka osób rozmawia z jakimś księdzem, który towarzyszy Papieżowi. Stoję wiec bez ruchu i wpatruje się w oddalającego się Papieża. Czuję jak Zbyszek łapie mnie za ramie dając do zrozumienia, że to jest ten moment kiedy musimy odpuścić i zacząć się wycofywać. Stoję twardo, wydłużając tę chwilę w oczekiwaniu, że to jeszcze nie koniec. Przychodzi mi od razu myśl „Hej, hej, nie tak się umawialiśmy!” Kolejny raz słyszymy proszący, ale zdecydowany głos owego pana i wtedy już sama czuję, że to jest ten moment kiedy należy odpuścić. 

W tej samej chwili owy pan zostaje zawołany przez księdza, który stoi w obecności dwóch młodych par. Widzę tylko jak kiwa głową i przekazuje informację podobnie ubranemu panu, który ochrania kolejny sektor. Otwiera bramkę i zaprasza owe młode pary. Brwi unoszą mi się do góry, serce zaczyna bić jak szalone, zaciskam dłoń Zbyszka i ciągnę go w przeciwnym kierunku, ku otwierającej się bramce. Pan patrzy na nas i na mój błagalny, poruszony wzrok. Następnie na pozostałe pary, uśmiecha się i zaprasza nas gestem. Przechodzimy. Tuż za bramką dostajemy serie pytań po włosku. Nie mam pojęcia co mówią, ale widzę, że Papież już odwraca się w naszą stronę. Słyszę Zbyszka za moimi plecami  odpowiadając na każde pytanie „Si, si, si”. Idziemy pewnie do przodu. 

Wszystko trwa może 3 minuty, a mnie zapiera dech ze wzruszenia. Sama nie dowierzam w to co się dzieje. Ściskam dłoń Ojca Świętego, jego spokojna, radosna twarz uspokaja emocje. Zostajemy pobłogosławieni. Kierując się ku wyjściu otrzymujemy jeszcze małe, eleganckie pakunki z papieskim znakiem, w których znajdują się różańce! Dopiero wtedy uświadamiamy sobie, co się przed chwilą wydarzyło. Patrzymy na pary, które wspólnie z nami dostały przywilej wejścia i dostrzegamy, że Panie Młode są w stanie błogosławionym. Patrzymy na siebie i próbujemy bezskutecznie powstrzymać śmiech.

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Malgo

    Chętnie posluchałabym tej historii w formacie audio! ^^

  2. Małgosia

    Piękne wspomnienia macie razem <3 życzę dużo miłości.

Dodaj komentarz