Islandia zimą – informacje praktyczne

Skąd pomysł na Islandię zimą? Oczywiście zwabiło nas tam poszukiwanie zorzy polarnej! Nie sądziłam, że tak szybko przyjdzie mi spełnienie tego marzenia i to właśnie na Islandii. Raczej bardziej po głowie chodziła mi Laponia, którą zapragnęłam poznać po relacji mojej ulubionej i inspirującej od wielu lat blogerki Pauli Jagodzińskiej, z której poradnika swoją drogą skorzystałam również planując tę podróż.
Pomysł, że pojedziemy na Islandię na początku roku zrodził się bardzo spontanicznie. Kiedy zobaczyłam tanie bilety nawet nie pytałam Zbyszka o zdanie. Decyzję podjęłam sama. Tym samym był to pierwszy kierunek z naszej wspólnej podróżniczej listy wymarzonych miejsc, którą stworzyliśmy na potrzebę ślubnej mapy stołów.

Loty

Bilety lotnicze z Gdańska do Keflaviku (ok. 50 km od Reykjaviku) zarezerwowaliśmy pod koniec października, czyli 2 miesiące przed wylotem i zapłaciliśmy za nie po 347 zł (w obie strony). Było to moje już któreś z kolei podejście do kupna biletów i z tych obserwacji wynika, że bardzo cyklicznie pojawiają się one w okazjonalnych cenach, nawet ok. 200 zł w obie strony. Warto więc wiedzieć co może nas tam czekać, żeby później, kiedy pojawi się promocja, sprawnie podjąć decyzję i skorzystać z okazji!

Bagaże

Zdecydowaliśmy się na dokupienie jednego większego bagażu podręcznego „priority” (55x40x23 cm) za 93 zł,  ale tylko w jedną stronę. Służył nam on do zapakowania jedzenia na tydzień. O tym co i jak przeczytacie dalej. Wszystkie pozostałe rzeczy zapakowaliśmy do bezpłatnych bagaży podręcznych (40x30x20 cm).  Zmieściliśmy się w nich bez problemu. Aby dobrze rozwiązać tę sprawę logistycznie potrzebowaliśmy jednej torby, którą po opróżnieniu zwiniemy bez problemu do reszty bagażu. 

W naszym przypadku pakowaliśmy się w dwa plecaki 40L, które w powrotną stronę były wypełnione do połowy (dzięki czemu mieściły się w wymaganych wymiarach), a w kierunku na Islandię jeden z nich był wypełniony w całości i był to nasz bagaż priority,  podręcznym natomiast był mały, miękki plecak. Dzięki temu jedzenie było rozdzielone, a my nie mieliśmy potrzeby wykupywania dodatkowego bagażu również na trasie powrotnej.

Transport

Uwielbiam autostopować, ale Islandia zimą nie jest na to dobrym pomysłem. Tym razem zdecydowaliśmy się wynająć auto na całą podróż. Z lotniska zostaliśmy odebrani i zawiezieni prosto do wypożyczalni. Wynajęliśmy Dacia Duster, koniecznie z napędem 4×4. Mimo, że planowaliśmy jeździć głównie drogą nr 1, to takie auto było minimum o tej porze roku, aby bezpiecznie się przemieszczać. Opony były wyposażone w kolce, które bardzo się przydały, bo prawie wszystkie drogi były oblodzone, lub pokryte świeżym śniegiem. Utknęliśmy w zaspie dwa razy, kiedy zboczyliśmy z głównej drogi, aby dojechać do atrakcji. Pierwszy raz wyciąganie auta nie potrwało długo (15-20 min.) Jednak byliśmy zmuszeni zawrócić. Za drugim razem zawiesiliśmy się podwoziem na lodzie i tutaj wyciąganie potrwało nieco dłużej. Ostatecznie pomógł nam niemiecki turysta, który na szczęście miał przy sobie linę. W takich sytuacjach, jeśli nie poradzimy sobie sami z wydostaniem się z zaspy, możemy wykorzystać numery, które dostaniemy w wypożyczalni aut. My na szczęście nie musieliśmy wzywać pomocy drogowej dlatego, że byliśmy bardzo zacięci. Jeśli zobaczycie na drodze zaspy, nie próbujcie się przez nie przebić. Lepszym rozwiązaniem jest wyjście z samochodu i „zbadanie” terenu. Tym bardziej jeśli macie już za sobą pierwszą nieudaną próbę…

Auto wypożyczyliśmy w Go Iceland. Za wynajem na 7 dni zapłaciliśmy 1052 zł i dodatkowo za częściowe ubezpieczenie auta 440 zł. Początkowo nie planowaliśmy brać ubezpieczenia, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na takie od zarysowań i uszkodzeń lakieru, co faktycznie jest częste na drogach w Islandii. Kilkukrotnie mijało nas gigantyczne terenowe auto do jazdy Off Road, które zasypywało nas kamyczkami spod kół. Częste jest też podobno uszkodzenie przedniej szyby, od czego my się nie ubezpieczyliśmy i na szczęście nic takiego się nie wydarzyło.

O czym warto pamiętać jeżdżąc zimą po Islandii?

– śledzić stronę road.is która na bieżąco pokazuje jaki jest stan dróg;
– nie przekraczać prędkości ze względu na bardzo wysokie mandaty oraz zmienne warunki pogodowe;
– trzymać drzwi podczas otwierania, ponieważ przy silnych wiatrach może nam je po prostu wyrwać;
– na Islandii jest jeden płatny odcinek drogi – tunel przed miejscowością Akureyri. Koszt przejazdu to 1500 ISK (ok. 46,23 zł). Rejestrujemy się wcześniej przez Internet, podajemy numer rejestracyjny auta i automatycznie ściąga nam tę kwotę z konta;
– na naszej trasie były dwa płatne parkingi pod wodospadami Seljalandsfoss o Skógafoss i był to koszt 700 ISK i 750 ISK (ok. 44,68 zł);
– TANKUJ DO PEŁNA jak będzie ku temu okazja – robiąc trasę podobną do naszej, przejeżdża się bardzo długie odcinki, gdzie nie ma nic poza przyrodą (również stacji benzynowej). My tankowaliśmy 5 razy i za paliwo zapłaciliśmy 33 791 ISK (ok. 1047,50 zł);

Dodatkowo nasze spostrzeżenie jest takie, że wielu turystów, zwłaszcza z pewnej wschodniej części świata, jeździ tak, jakby pierwszy raz siedziało za kółkiem. Piszę to po to, żebyście byli czujni i niekoniecznie dali się prowadzić, np. podczas zamieci śnieżnej przez inne auta. Jeśli czujecie się dosyć pewnie za kierownicą, bardziej ufajcie swoim umiejętnościom, a w stosunku do innych na drodze zachowajcie zasadę ograniczonego zaufania 

Noclegi

Latem najprawdopodobniej wybralibyśmy campera lub campervana. Przyznam się że przeszła mi przez głowę taka myśl, żeby zrobić to zimą, ale bardzo szybko tę myśl porzuciłam. Mimo, że w ciągu dnia nie marzliśmy jakoś wybitnie, to bardzo lubiliśmy ten moment przyjazdu na nocleg, gorący prysznic i ciepły posiłek. Poza tym pamiętajmy, że noce zimą są naprawdę długie, nie chciałabym tylu godzin spędzić w aucie. Noclegi rezerwowaliśmy na booking.com oraz na Airbnb. Byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni cenami. Każdy nocleg był do 100 zł za osobę. 4 noclegi zarezerwowaliśmy przed wyjazdem, a dwa ostatnie już na miejscu, kiedy wiedzieliśmy w jakie miejsca na pewno dojedziemy. Prawie każdy nocleg wyposażony był w zewnętrzne jacuzzi, z którego śmiało można korzystać również zimą. Warto wiedzieć też, że w pokojach zwykle jest naprawdę bardzo ciepło (czasami aż za ciepło). Mieszkańcy Islandii nie oszczędzają na tym, bo ciepło w prawie 90% domostw pochodzi z energii geotermalnej.

Pierwszą noc planowaliśmy spędzić w Reykjaviku korzystając z Couchsurfing’u, jednak przed wylotem nie udało nam się znaleźć gospodarza. Było ich wielu, ale większość miała już plany na sylwestra. Tym samym przestrzeń, którą zostawiliśmy się wypełniła. Zostaliśmy zaproszeni do polskiej rodziny, która nas przyjęła na tę noc. To właśnie takie momenty najbardziej zapamiętuję z podróży:)

Oto linki do naszych noclegów:

2 i 3. Guesthouse Vestri-Gardsaukitutaj bardzo nam się podobało. Było kameralnie i na nasze dwa pokoje mieliśmy własną kuchnię i łazienkę. Domek znajdował się na obrzeżach miasta, dzięki czemu nie musieliśmy daleko wyjeżdżać, żeby polować na zorzę.

4. Sólgerði – Höfntutaj bardzo przyjemny guest hous, jednak przewijało się bardzo dużo ludzi, przez co ciężko było trafić na wolną kuchnię. Tutaj mieliśmy darmowy wstęp na miejski basen na świeżym powietrzu.

5. Family Room in *Heart* of Akureyripiękny i przytulny pokój w centrum miasta. Mimo, że budynek wydawał się bardzo duży, to nie mijaliśmy tam prawie żadnych ludzi. Może dlatego, że dojechanie do miasta tego dnia graniczyło z cudem przez fatalne warunki pogodowe. Ja to miejsce polecam! 🙂 

6. Hvammur 2 Guesthouse– świetne miejsce na szukanie zorzy. Mimo, że wystrój nie należał do nowoczesnych,to akurat to miejsce miało swój niepowtarzalny klimat i przeszło przez nie wielu poszukiwaczy przygód, co widać na każdym kroku. Tutaj z chęcią wrócę na wiosnę.

7. Stóra-skál guesthose – malutkie mieszkanko znalezione na ostatnią chwilę. Położone trochę na odludziu. Najbardziej w pamięć z tego miejsca zapadł mi widok z jacuzzi.. 

W sumie za noclegi zapłaciliśmy 2386, 5 zł/4 = 596,625 zł na osobę. 

Pogoda

Pogoda na Islandii zmienia się naprawdę bardzo dynamicznie. Mieliśmy to szczęście, że przed naszym wyjazdem gościliśmy Kolumbijczyka, który wracał przez Gdańsk z miesięcznego wolontariatu na Islandii. Zdawał nam na bieżąco raporty i pilnował, żebyśmy zabrali ze sobą odpowiednie ubrania i podkreślał, aby były wodoodporne. Pod tym względem świetnie się przygotowaliśmy.
Kurtki techniczne na niskie, minusowe temperatury, obowiązkowo nieprzemakalne i chroniące przed wiatrem. Bielizna termoaktywna, buty minimum za kostkę + skarpety termoaktywne. W moim przypadku to ocieplane i wodoodporne śniegowce, które były strzałem w 10. Świetnie się sprawdziły, nie ślizgały się i były bardzo wygodne. Z. wybrał buty w góry, które były też ok, ale trochę marzły mu nogi. Z tym natomiast też sobie poradziliśmy. Odkryliśmy dla nas nowość – naklejane na stopy ogrzewacze, które kupiliśmy w Decathlonie. Są jednorazowe, ale przez 5h utrzymują temperaturę 40-45°C. Kilkukrotnie bardzo się przydały!

Nieoczywiste rzeczy, które warto zabrać zimą na Islandię:
-ogrzewacze na stopy/ręce;
-strój kąpielowy;
-wtyczkę samochodową do ładowania telefonów;
-czołówkę;
-termos i herbatę;
-skrobaczkę do szyb;

Tutaj możecie zobaczyć jak zmieniają się temperatury w ciągu roku, jaka jest długość dnia w danym miesiącu i kiedy można zobaczyć zorzę.

Jedzenie

Całe jedzenie na 7 dni przywieźliśmy z Polski w bagażu „priority” (1 bagaż na 2 osoby ). Postawiliśmy na kaszotta i chleb tostowy z dżemem czy masłem orzechowym, power bary, oraz śniadaniowe owsianki. To była bardzo dobra decyzja nie tylko ze względów finansowych, ale też organizacyjnych. Nie musieliśmy się zastanawiać co kupimy i czy znajdziemy jakiś sklep w okolicy. Pamiętajmy, że przy takiej objazdówce większość czasu będziemy poza miastami (bo jest ich na Islandii niewiele), dlatego ewentualne zakupy musimy odpowiednio wcześniej zaplanować i upewnić się, że znajdziemy otwarty sklep w okolicy. My byliśmy jeden raz w polecanym sklepie „Bonus” po chleb i makaron: tam również kupiliśmy pocztówki.

Jeszcze w samolocie rozmyślałam o tym, że koniecznie musimy wypróbować rybę na Islandii i to życzenie zostało spełnione prawie od razu. Nasi Gospodarze z pierwszego noclegu przygotowali nam na śniadanie ucztę, a w roli głównej ryba złowiona przez Gospodarza. Nie wiem czy kiedykolwiek jadłam tak soczystą i sycącą rybę…

Tutaj znajdziecie dokładne informacje co można przewieźć w bagażu. Jest to 3 kg jedzenia na osobę z wyłączeniem surowych produktów. Z tego co słyszeliśmy strażnicy sprawdzają bagaże wybranych osób. Nam nikt nic nie sprawdzał, ale może dlatego, że przylecieliśmy w sylwestrową noc. 

Ciekawostka

Jeśli planujesz odwiedzać kogoś na Islandii, dobrym pomysłem może być kupno alkoholu przed wylotem na strefie bezcłowej. My dowiedzieliśmy się, że żadna ilość przywieziona się nie zmarnuje. Jeśli chodzi o mocniejszy alkohol to można przywieźć max. 1L na głowę. Jak chodzi o pozostałe ilości możecie sprawdzić to tutaj. My zakupiliśmy 2x 0,5L Soplicy na użytek własny, ale „oddaliśmy” w dobre ręce już na samym początku i tym samym dostaliśmy kieszonkowe na wyjazd 🙂 

Podsumowanie

Za siedmiodniowy pobyt na Islandii zapłaciliśmy:

Bilety lotnicze i bagaż – 787 zł/2 = 393,5 zł/os

Wynajem auta i ubezpieczenie – (1052 zł + 440 zł)/4 = 373 zł/os

Paliwo – 1047,50 zł/4 = 261,88 zł/os

Opłaty za drogę i parkingi – 186,5 zł/4 = 46,63 zł/os

Noclegi – 2386,5 zł/4= 596,63 zł/os

Muzeum Perlan w Reykjaviku – ok. 140 zł/os (4 490 ISK)

W sumie: 1811,64 zł/os

Więcej o Islandii...

W zaplanowaniu naszej podróży bardzo pomocny był dla mnie poradnik Pauli Jagodzińskiej z Islandii oraz kanał na YouTube Pan i Pani Spakowani.  

Dodaj komentarz