- Magda
- 6 komentarzy
Tak sobie wczoraj idę na trening i myślę… jak to jest, że uwielbiam ćwiczyć, biegać, ruszać się, a od dwóch miesięcy nie mogę dotrzeć na siłownię.
Podobno ludzie wolą słuchać o niepowodzeniach niż o sukcesach, więc posłuchajcie…
Około 6 lat temu zaczęłam świadomie uprawiać sport. Szukałam coraz to nowszych informacji, jak wykonywać trening biegowy, dowiedziałam się, że mój organizm jest w stanie przebiec więcej niż 4 km. Był to czas, kiedy ludzie stukali się w głowę widząc zimą biegające osoby. No i faktycznie, był to bardzo rzadki widok. Zaczęły się pierwsze biegi 5km, 10 km, pobijanie swoich barier czasowych, były treningi 40-60 km tygodniowo, które dawały mnóstwo radości. Każdy dzień był wyzwaniem i odkrywaniem swojej siły. To był taki niesamowity czas, kiedy pogoda nie miała żadnego znaczenia. Nieważne czy był ból głowy, czy gorszy dzień miesiąca… w głowie po prostu nie było takiej przestrzeni, żeby zastanawiać się, czy dziś jest dobry dzień. Codziennie był dobry dzień.
W taki sposób nawet nie planując, krok po kroku dochodziłam do formy, która pozwalała przebiec dystans maratoński, w całkiem dobrym jak na amatora czasie. Jednak to się nigdy nie wydarzyło.
Dopóki jesteś w pędzie jest wszystko fajnie, ale przychodzi czas, że coś wymusza na tobie hamowanie – kontuzja, czy inne sytuacje życiowe. Trochę tak, jakby schodzić z góry bardzo długi czas. Chciałoby się pobiec, ale musisz być ostrożny, bo trochę boli i w rezultacie męczysz się bardziej niż pod górę. Właśnie wtedy zaczyna się sprawdzian twojego charakteru i zostajesz sam z decyzją – albo zaczniesz na nowo przyspieszać, albo pozostaniesz w tym zwolnionym tempie. To drugie często oznacza zwolnienie lub zupełne zatrzymanie, bo nie jesteś w stanie znieść, że zostałeś tak daleko w tyle… za lepszym sobą. Już nie twoje mięśnie i siła fizyczna, czy umiejętności grają główną rolę, ale głowa i to co znajduje się w niej na twój własny temat. Tak też było w moim przypadku, bo niby wiedziałam, że fizycznie jestem w stanie wrócić do takiej formy, ale nie wierzyłam że jeszcze raz mogę przejść tę drogę.
Dlaczego wam o tym mówię? Chciałabym żebyście mogli ten i poprzedni post odnieść także do swojego życia. Może ten przykład nie dotyczy każdego, ale u mnie wiele ważnych rzeczy w życiu właśnie tak się zaczynało. Nie często mamy okazję podejmować decyzje zmieniające totalnie nasze życie, bo ono składa się właśnie z tych małych,codziennych decyzji, które dopiero w sumie dają coś naprawdę dużego i znaczącego. U mnie były to właśnie pojedyncze wyjścia “pobiegać”.
Z drugiej strony ta historia pokazuje, że tak samo jak małe kroki powtarzane codziennie mogą nas zaprowadzić do celu, tak samo małymi krokami możemy się od niego niepostrzeżenie oddalić. Myśli często w takich chwilach nie są naszym sprzymierzeńcem. Wiem jak wiele by mnie w życiu ominęło, gdybym każdą decyzję analizowała. Ba, zdaję sobie sprawę ile mnie już ominęło przez to, że mi się to zdarza. Kluczem jest stać się ekspertem w tym malutkich codziennych wyborach. Może to być rezygnacja z obejrzenia dwóch odcinków serialu, a w zamian obejrzenie jednego na rzecz już dawno odkładanego celu? Może pouczenie się hiszpańskiego, albo obejrzenie serialu po hiszpańsku i połączenie relaksu z nauką?
Moją decyzją dotyczącą tego konkretnego przykładu jest BYĆ ZAWSZE W DOBREJ FORMIE. Jak tylko się orientuję, że zboczyłam z kursu, choćby nie wiem jak daleko, zwykle daję sobie chwilę na zebranie sił, czasami potrzebuję poużalać się nad sobą, a następnie patrzę na cytat towarzyszący mi przez te lata i zaciskam zęby!
W ostateczności będzie liczył się rezultat, a tym rezultatem jest nie tylko tytułowe powodzenie, które było naszym początkowym założeniem, ale też to kim się staliśmy pokonując drogę. Bo sportowcy to nie tylko wyrzeźbione ciała i dobrzy taktycy, a kobiety które schudły dziesiątki kilogramów to nie tylko chude kobiety.
Może moja historia przypomniała wam o rzeczach, które były dla was ważne, ale przez złe decyzje małymi krokami oddaliliście się od nich.
A może wydarzyły się w waszym życiu wielkie rzeczy, które zapoczątkowała mała, niepozorna decyzja? : )
Ciekawe spostrzeżenie, że to te małe decyzje wpływają na to, iż pojawia się ta większa. Jak się nad tym zastanowić, to faktycznie zawyczaj tak jest. To nagłe „boom” w stylu „zmienię swoje życie” jest wynikiem procesu, który zaczął się już jakiś czas temu. Niektórzy cierpliwie czekają na ten moment 😉
Pozdrawiam
o NIEBO lepiej. ☁️
P.S. Tez mam ten cytacik w ramce postawiony na komodzie, chyba muszę częściej na niego zerkać
Bardzo przyjemnie się czyta. Będę stałym gościem! Pozdrowienia od kolegi sprzed wielu lat ☺️
Dzięki Szymon! Mam wrażenie jakby to było wczoraj, zwłaszcza niezapomniany spływ kajakowy. Jak myślę relaks to od razu mam przed oczami obraz z tamtych dni 🙂
Madzia pięknie napisane, decyzja prowadzi nie tylko do powodzenia, liczy się także (i w mojej opinii przede wszystkim) droga oraz to kim stajemy się po tej decyzji. No i każda drobna decyzja ma ogromne znaczenie, w końcu „jak robisz cokolwiek, tak robisz wszystko” 🙂
Też parę lat temu zaczynałem przygodę z bieganiem w zimie a raczej późną jesienią po 2 latach jeden jedyny raz udało mi się ukończyć maraton i potem jakoś wszystko się rozmyło . Brak mobilizacji, może też brak takiego celu jakim był maraton sprawił, że biegałem coraz mniej aż w końcu bieganie całkiem przegrało z innymi aktywnościami. Było już u mnie kilka prób reaktywacji życia biegowego kto wie może twój blog pomoże raz jeszcze odnaleźć w sobie to coś co sprawia że poprostu wkładasz buty i lecisz pobiegać.