Słowenia – zaskakująca majówka

Dziś o jednej z najbardziej zaskakujących podróży. Zaskakujących pod wieloma względami. Nigdy nie planowałam podróży do tego kraju, owszem słyszałam o nim, ale nie sądziłam, że tak szybko uda mi się go odwiedzić. Ani nie kojarzył mi się z niczym egzotycznym, ani za bardzo nie wiedziałam w jakim celu konkretnie można tam pojechać. Nie jest to modny i popularny kierunek i znajduje się stosunkowo blisko. My pojechaliśmy tam samochodem Jak już zdążyliście przeczytać na zdjęciu tytułowym, tym krajem jest Słowenia! Na to całe zaskoczenie składało się nie tylko miejsce, ale też skład ekipy.  

Marlenę, czyli główną inicjatorkę wyjazdu poznałam podczas pierwszej podróży do Izraela. Sześć osób podróżujących w nieznane, poszukujących przygódciekawych świata, ludzi i smaków. Każdy znalazł się tam trochę z przypadku, spontanicznie. Może dlatego tak szybko nawiązaliśmy między sobą relację.  Jeden dzień wystarczył, żeby zdobyć znajomość na lata. Chociaż nie jest to ciasna więź, to cały czas trwa i zaowocowała wyjazdami w późniejszym czasie. 

Majówka 2016 r.  Z Anią już od jakiegoś czasu planowałyśmy wspólną podróż autostopem, więc długo nie zastanawiałyśmy się jak dotrzeć do reszty ekipy, która startowała z Krakowa.  Na dobrą sprawę do końca nie wiedziałyśmy z kim jedziemy, ale znając już spontaniczność Marleny wiedziałyśmy, że nikt nie będzie nas wyczekiwał z zegarkiem w ręku. Założyłyśmy, że jeden dzień nam wystarczy w zupełności na dotarcie na południe Polski.

Docieramy do Łodzi bardzo sprawnie i bez problemu. Tam musimy przemierzyć prawie całe miasto, żeby znaleźć atrakcyjne miejsce na drodze wylotowej. Jak dobrze pamiętam, to czterech kierowców dowiozło nas do Cieszyna, ale Ci ostatni najbardziej zapadli nam w pamięć. Para wracająca z podróży służbowej. On – bardzo otwarty na osoby podróżujące stopem. Jak się okazało mieszka w takim miejscu, że nawet kilkanaście razy w roku ratuje autostopowiczów, którzy nie mogą złapać transportu przed zmierzchem i gości ich wspólnie z żoną w swoim domu. Ona – gdyby jechała sama w życiu nie wzięłaby nikogo na stopa, ale po namowie współpracownika włącza wsteczny bieg i zgarnia nas ze stacji benzynowej. W tym miłym towarzystwie dojeżdżamy do Cieszyna. Krysia obdarowuje nas winem, a my przekazujemy smoka wawelskiego dla jej córki. Tam mamy czas na wieczorny spacer i stanięcie jedną nogą w Czechach 🙂

Lublana

Moja pierwsza myśl, kiedy wjechaliśmy do Słowenii była taka, że nigdy nie widziałam tak szerokiej palety kolorów. Tutaj natura żyje na całego. Nie mogłam nadziwić się temu, jak wiele odcieni zieleni mogą mieć drzewa. Iście bajkowe krajobrazy, które wzruszają i dają poczucie spokoju. Nawet w samej stolicy czas płynie wolniej. Mnie Lublana bardzo urzekła ilością kolorów, pięknymi kamienicami i tętniącymi życiem kawiarniami. 

Spacerujemy leniwie, obserwujemy i smakujemy lokalnych specjałów….

Udajemy się na lokalny targ, a później wspinamy się na wzgórze,  gdzie zwiedzamy zamek i wieżę zamkową, z której rozpościera się piękna panorama miasta. Sami zobaczcie 🙂 

Zamek okazuje się być dosyć nowoczesny jak na swoją średniowieczną historię. Po wejściu wita nas plac i stoliki mieszczącej się tam restauracji. Jego wnętrze to raczej sale wystawowe, ale zdecydowanie wzgórze zamkowe królujące nad miastem robi wrażenie zarówno z dołu jak i z góry.  Schodzimy ze wzgórza i szukamy miejsca, gdzie zaspokoimy głód, i posmakujemy czegoś lokalnego. Jak się okazało jeszcze tego samego dnia wracamy w to miejsce, żeby przyjrzeć się panoramie miasta po zachodzie słońca.

Trzy kraje w jeden weekend?

A nawet w jeden dzień! Jest to możliwe, ponieważ jak tylko spojrzycie na mapę, Słowenia jest opatulona Włochami i Chorwacją w okolicach Zatoki Triesteńskiej i sama w tym właśnie miejscu ma dostęp do Adriatyku. Tym samym mimo tego, że jest niewielkim krajem, możemy tam wykąpać się w morzu, jak również podziwiać i eksplorować Alpy Julijskie. 

W prawdzie ten dzień był deszczowy, ale dzięki temu kolory były tak nasycone… to był niesamowity widok 🙂 

Grožnjan, Chorwacja

Motovun, Chorwacja

Piran, Słowenia

Triest, Włochy

Tutaj mieliśmy szczęście, bo akurat z portu wypływał ogromny wycieczkowiec. Robił wrażenie!

I tak jednego dnia odwiedziliśmy pięć miast i miasteczek. Tutaj zdjęcia powiedziały więcej niż bym była w stanie napisać. Mam nadzieję, że tak jak ja oglądając je delektujecie się krajobrazami. 

Jaskinie Szkocjańskie

Tego co najpiękniejsze, czyli wnętrza jaskini nie zobaczycie na zdjęciach, ale jest to z pewnością miejsce, które warto zobaczyć. Przyznam Wam się, że musiałam wytężyć umysł i pogrzebać w pamięci, żeby wydobyć to wspomnienie. Jednak te utrwalone obrazy w formie zdjęć bardzo pomagają zachować wspomnienia 🙂

Triglavski Park Narodowy

Jezioro Bled

Jezioro Bohinj

To już koniec naszej wspólnej podróży po Słowenii i okolicach, mam nadzieję, że dobrze spędziliście czas. Dajcie znać, czy już się zakochaliście w tym kraju tak jak ja! 

Dodaj komentarz